Marian Grześczak był poetą, prozaikiem, krytykiem literackim, dyplomatą, tłumaczem, autorem słuchowisk radiowych, dziennikarzem sportowym. Należał do pokolenia debiutującego po wojnie, inspirującego się ruchami awangardowymi. Z czasem stał się prekursorem poezji konkretnej, łączącej elementy literatury i sztuk wizualnych, równoważącej znaczenie słów i ich układu typograficznego. Należał do założycieli powstałej w 1956 r. grupy poetyckiej „Wierzbak”. Poezja ta zapowiadała przemiany, jakie nastąpiły w literaturze w latach 70. XX wieku.
Marian Grześczak współpracował z “Twórczością”, “Tygodnikiem Kulturalnym”, “Sceną” oraz “Literaturą”. Był współzałożycielem pisma “Itd.” oraz miesięcznika “Poezja”. Należał też do redakcji “Dysku Olimpijskiego” i prowadził dział kulturalny tygodnika “Sportowiec”.
Znajdował czas i dla działań „pozapoetyckiej niwy” -był przewodniczącym Komisji Zagranicznej ZLP, prezesem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (1996-99), a wcześniej dyrektorem Instytutu Polskiego w Bratysławie. W latach 90. Poeta był konsulem RP na Słowacji i dyrektorem Ośrodka Kultury Polskiej w Bratysławie.
Wyróżniono Go wieloma nagrodami. Już pierwszy tom – “Lumpenezje” (1960 r.) – zdobył nagrodę Listopada Poetyckiego za najciekawszy debiut roku oraz nagrodę Czerwonej Róży. Za tom “Atena otrząsa oliwki” w 2004 r. M. Grześczak otrzymał Złoty Wawrzyn Olimpijski. Jest także laureatem m.in. Nagrody im. Stanisława Piętaka (1974 r.) i nagrody Ministra Kultury RP za całokształt twórczości (1999 r.). W 2000 r. otrzymał tytuł honorowego poety Skopje.
Nagradzano Go także za postawy obywatelskie – na 50-lecie powstania w getcie warszawskim, (w 1993 r.), otrzymał medal od Stowarzyszenia Żydów Kombatantów w Polsce. Jak się wyrazili ofiarodawcy “za odwagę cywilną”.
Marian Grześczak ma w swym dorobku także tłumaczenia wielkich poetów XX-wiecznych, m.in. Vladimira Holana, Miroslava Holuba i Jehudy Amichaja. W 1995 r. opublikował “Antologię izraelską” prezentującą współczesnych poetów izraelskich w swoich przekładach.
W tym roku ukaże się pośmiertnie tomik – “Wersety jerozolimskie”.
www.grzesczak.art.pl www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_grzesczak_marian
***
Marian Grześczak był nie tylko wrażliwym, dociekliwym w swych obserwacjach świata poetą, był także bardzo ciepłym, serdecznym człowiekiem, obdarzonym poczuciem humoru i wyrozumiałości dla otaczającej go rzeczywistości.
I
Pomyślcie czasem o tych, ktorzy przegrali. Bo kiedy jedni się cieszą, drudzy stoją plecami do światła.
Nikt nie chce być pierwszy lepszy.
Wiersz pochodzi z tomu „Nike niosąca blask” [PIW, 2008r.], który, zdaniem krytyków, „dojrzały w formie i przewrotny w treści – pełen jest błyskotliwych wariacji o historii i teraźniejszości nie tylko igrzysk olimpijskich.Współistnieją tu Paweł z Tarsu i Irena Szewińska, Fidiasz i Bohdan Tomaszewski, mistrzyni świata w Noblu, Wisława Szymborska i posąg Hery w Argos; bohaterami są Robert Korzeniowski i Otylia Jędrzejczak, Stadion Dziesięciolecia, Huragan Kobyłka i Tajfun Ząbki. Zajmująca lektura, nie tylko dla fanów sportu.”
Pelikanto
Gdyby złapać poezję za sport, Albo sport przebrać za poezję, wypłynęłaby na wierzch prawda, że najdłuższe poematy wydeptali-
ani Homer, ani Dante, ani Słowacki,
ale Robert Korzeniowski: 50 i 20 km w Atlancie i w Atenach. Grek Spirydion Louis (kolega Homera) w Maratonie, Emil Zatopek (Helsinki), Abebe Bikila (Rzym, Tokio) Alain Mimoun (Melbourne), Mamo Wolde (Miasto Meksyk)- i nastepne do wydeptania. Są poematy, które spacerują, na przykład Boska Komedia. Są poematy, które tańczą, na przykład Pan Tadeusz. Są poematy, które chodzą, na przyklad Pan Robert. Są poematy, które biagają, na przyklad Pan Abebe.
A jednak poezja tak łatwo nie da się złapać za sport, bo co pocznie słowo z taką stumetrówką: start – śmig – mig – meta, a wiersz jeszcze nie zaczął słowa.
A takie biegi z przeszkodami? Góra – dół – równo – góra – dół – równo. Woda. Tak żaden wiersz nie dobiegnie, tak zwinnie nie skoczy, tak w wodzie nie utonie. Przewrócona poezja jest prosta jak myślnik.
Stoi w postawie wykrzyknika.
W czasie skoku wygina się w pytajnik – strąci – nie strąci – brawa? Jedna tyczka, tyle filozofii. Tycznik. Epik. Tycznika. Epika. Liryka.
A taki oszczep? Rzut oszczepopisem. Taki długopis, co wyraźnie rysuje zieloną kartkę murawy? Wbity, krzyczy: tu stoję! Jak dziób pelikana w piersi stadionu! Właśnie karmię tabele rekordów. Śpiewajcie.
A takie, ciężkie jak Wojna i pokój, zdanie młota? Kula u nogi sportu, odgrodzona od wolności kratami wysokiego płotu. Rzut paragrafem?
A te wielokropki widzów na trybunach? Przecinki dzieci? Karety honorowych trybun z lamowanymi strusicami?
Klatki małp gazetowych? W pajęczynach kabli armatki kamer tivi?
Jak to wyjęzyczyć, nie pokazując języka? Z której strony złapać, na którą odwrócić – wywrócić?
Słowo jest wciąż za młode, żeby przejść 50 km. Już dawno zbiegło z drogi maratonu.
Stara się trzymać rytm w biegach długich, ale kłamstwo mówiąc, i tak za szybko się męczy.
Gotowe do krótkiego wysiłku czepia się krótszych dystansów, sprintu, sztafet, przebiegłości, byle do mety.
I już ona. Meta. Metasłowo.
[„Nike niosąca blask”, PIW, 2008r.]
* Poniższa fotografia (ze zbiorów rodzinnych) przedstawia Poetę w podczas pobytu w Budapeszcie (2006 r.), w związku z prezentacją książki “Wiek Wierzbaka”, autorstwa Poety. Mieszka tam jeden ze współzałożycieli grupy poetyckiej „Wierzbak” – Konrad Sutarski.
(Buty widoczne na zdjęciu to pomnik upamiętniający Żydów wywożonych z Węgier w czasie II wojny światowej).
Speak Your Mind