A może jednak etyka?…

Autor: Staszek Smuga-Otto

Wiem wiem, czytając kolejne wpisy do mych ostatnich felietonów powiecie: dialogi na cztery nogi.
Wiem, powiecie: jak sobie tak przegadujecie się z „ jurkiem”, to czemu na tym blogu, a nie w pubie przy piwie, albo prywatnymi mailami. I, oczywiście, będziecie mieli rację. Ale nie do końca…
Bo są jednak i inne racje albo motywy; otóż mam nadzieję, że może przynajmniej co poniektórzy z Was się załapią i włączą w tok. Zapraszam (na razie do blogu, a może potem i… na piwo)!
Ale ad rem:” jurku”, wymieniasz w swym ostatnim wpisie tematy „konkretne”, zamiast „zastępczych”:
– ekonomia. Kiedyś się tym nawet trochę, wspólnie z jednym z mych szanownych blogowiczów, zajmowałem. Ale nie robiliśmy tego blogowo (wtedy nawet jeszcze tego terminu „blog” nie znano), a praktycznie. Tworzyliśmy mianowicie pierwszą przymiarkę dosyć istotnego fragmentu tego, co później stało się tzw. reformą systemową, czy też „planem Balcerowicza”. Dawne to jednak czasy, i temat choć konkretny i nas wtedy mocno ekscytował, to na pewno nudny dla wielu. Tu się z tobą zgadzam.
– edukacja. Prawie pełna zgoda! Temat konkretny, ważny i na czasie. I – tak przynajmniej zarówno ja, jak i jeden z moich Przyjaciół blogowiczów uważamy – wcale nie nudny. Dyskusja nad programami edukacyjnymi w naszym Starym Kraju wrze i u bardzo wielu podnosi poziom adrenaliny. Np. dzisiejsza centro-prawicowa Rzepa donosi:
”…Temat obecności religii w szkole niczym bumerang, ponownie wraca do debaty publicznej. Sekwencja zdarzeń bywa różna. Raz lewicowi politycy domagają się jej usunięcia z systemu edukacji. Powołują się na świecki charakter państwa i koszty związane z prowadzeniem nieobowiązkowych lekcji. Innym razem to biskupi wnoszą o podniesienie rangi tego przedmiotu, wskazując że powinien zostać włączony do kanonu maturalnego….”.
Rzepa prześlizguje się dosyć gładko nad argumentem „świeckiego charakteru państwa”, choć przecież dotyczy on bezpośrednio zapisów konstytucyjnych RP. Koszty finansowe, choć ważne, są jednak argumentem drugorzędnym i do potargowania się. Alternatywnym konkurentem lekcji religii w polskich szkołach są lekcje etyki.
Jakiś czas temu natknąłem się w Polityce na interesujący, a dotyczący tego właśnie tematu artykuł, napisany przez p. Joannę Podgórską pt. „Przybory do myślenia” (Nr. 44 z 29 października 2012). Gorąco polecam jego lekturę tym moim blogowiczom, których tematy zasadnicze, „konkretne” a nie „zastępcze”, interesują. I którym Kultura nieobojętna.
Zainicjowanie takiej właśnie tematyki: „jak edukować i wychowywać młode pokolenie” zgodne jest też chyba z oczekiwaniami części z Was, którym te wszystkie marsze wszechpolaków, trotyle na tupolewach, unabomberzy, etc. bokiem już zaczynają wyłazić. Może i my, ci co w tutejszej kanadyjskiej edukacji uczestniczą lub uczestniczyli, moglibyśmy coś naszym polskim przyjaciołom podrzucić z naszych własnych doświadczeń i obserwacji?
Co myślicie?
Zachęcam Was gorąco do pełnych, szczerych wypowiedzi. Temat na to zasługuje.
A jakie jest moje zdanie? Nietrudno się domyśleć; ale narazie chwilkę pomilczę a potem, może i ja wezmę udział w dyskusji.

Wiem wiem, czytając kolejne wpisy do mych ostatnich felietonów powiecie: dialogi na cztery nogi.
Wiem, powiecie: jak sobie tak przegadujecie się z „ jurkiem”, to czemu na tym blogu, a nie w pubie przy piwie, albo prywatnymi mailami. I, oczywiście, będziecie mieli rację. Ale nie do końca…
Bo są jednak i inne racje albo motywy; otóż mam nadzieję, że może przynajmniej co poniektórzy z Was się załapią i włączą w tok. Zapraszam (na razie do blogu, a może potem i… na piwo)!
Ale ad rem:” jurku”, wymieniasz w swym ostatnim wpisie tematy „konkretne”, zamiast „zastępczych”:
– ekonomia. Kiedyś się tym nawet trochę, wspólnie z jednym z mych szanownych blogowiczów, zajmowałem. Ale nie robiliśmy tego blogowo (wtedy nawet jeszcze tego terminu „blog” nie znano), a praktycznie. Tworzyliśmy mianowicie pierwszą przymiarkę dosyć istotnego fragmentu tego, co później stało się tzw. reformą systemową, czy też „planem Balcerowicza”. Dawne to jednak czasy, i temat choć konkretny i nas wtedy mocno ekscytował, to na pewno nudny dla wielu. Tu się z tobą zgadzam.
– edukacja. Prawie pełna zgoda! Temat konkretny, ważny i na czasie. I – tak przynajmniej zarówno ja, jak i jeden z moich Przyjaciół blogowiczów uważamy – wcale nie nudny. Dyskusja nad programami edukacyjnymi w naszym Starym Kraju wrze i u bardzo wielu podnosi poziom adrenaliny. Np. dzisiejsza centro-prawicowa Rzepa donosi:
”…Temat obecności religii w szkole niczym bumerang, ponownie wraca do debaty publicznej. Sekwencja zdarzeń bywa różna. Raz lewicowi politycy domagają się jej usunięcia z systemu edukacji. Powołują się na świecki charakter państwa i koszty związane z prowadzeniem nieobowiązkowych lekcji. Innym razem to biskupi wnoszą o podniesienie rangi tego przedmiotu, wskazując że powinien zostać włączony do kanonu maturalnego….”.
Rzepa prześlizguje się dosyć gładko nad argumentem „świeckiego charakteru państwa”, choć przecież dotyczy on bezpośrednio zapisów konstytucyjnych RP. Koszty finansowe, choć ważne, są jednak argumentem drugorzędnym i do potargowania się. Alternatywnym konkurentem lekcji religii w polskich szkołach są lekcje etyki.
Jakiś czas temu natknąłem się w Polityce na interesujący, a dotyczący tego właśnie tematu artykuł, napisany przez p. Joannę Podgórską pt. „Przybory do myślenia” (Nr. 44 z 29 października 2012). Gorąco polecam jego lekturę tym moim blogowiczom, których tematy zasadnicze, „konkretne” a nie „zastępcze”, interesują. I którym Kultura nieobojętna.
Zainicjowanie takiej właśnie tematyki: „jak edukować i wychowywać młode pokolenie” zgodne jest też chyba z oczekiwaniami części z Was, którym te wszystkie marsze wszechpolaków, trotyle na tupolewach, unabomberzy, etc. bokiem już zaczynają wyłazić. Może i my, ci co w tutejszej kanadyjskiej edukacji uczestniczą lub uczestniczyli, moglibyśmy coś naszym polskim przyjaciołom podrzucić z naszych własnych doświadczeń i obserwacji?
Co myślicie?
Zachęcam Was gorąco do pełnych, szczerych wypowiedzi. Temat na to zasługuje.
A jakie jest moje zdanie? Nietrudno się domyśleć; ale narazie chwilkę pomilczę a potem, może i ja wezmę udział w dyskusji.

Comments

  1. Wendrychowicz says

    A auli gmachu głównego Autora i mojej Alma Mater znajduje się kamienna tablica z inskrypcją: “Takie przyszłe Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie” (Hetman Jan Zamoyski)
    Jestem bardzo zaniepokojony losem owych przyszłych Rzeczypospolitych przy obecnym młodzieży chowaniu.
    Wczoraj odbyła się debata – po szczegóły zapraszam tutaj:
    http://www.psr.org.pl/gdzie-dzialamy/warszawa/item/418-warszawa-zapraszamy-na-vii-festiwal-racjonalistyczny
    Panelistki/paneliści i liczna publiczność byli zgodni, że stan oświaty szkolnej w Polsce jest – delikatnie mówiąc -kiepski. Relacja ukaże się w odcinkach na portalu etykawszkole.pl

    Polska szkoła publiczna została za rządów Ministra Edukacji Romana Giertycha oddana w pacht prawicy i Kościoła. Wielu mianowanych onczas dyrektorów szkół jest nadal na posadach, a wychowaniem dziatwy szkolnej zajmują się katecheci.
    Skutki są katastrofalne. Pozostawiam to stwierdzenie bez dowodów, bo liczba znaków pisarskich na ich przeprowadzenie byłaby ogromna. Liczba godzin religii przez cały proces edukacji szkolnej przewyższa liczbę godzin matematyki, geografii, fizyki, historii, biologii …., a roczne koszty ich prowadzenia wynoszą 1,2 miliarda zł (jaki jest kurs PLN/US$?) Żeby tylko ta gigantyczna strata czasu i pieniędzy skutkowała nabyciem wiedzy np. o częściach składowych licznych księżych paradnych sukienek, to można by li tylko się zdziwić lub uśmiechnąć, ale na lekcjach religii jest uprawiana indoktrynacja religijna(to żałosne,ale może jeszcze do przełknięcia. Jest też(i to już jest niedopuszczalne) uprawiane “wychowanie w wartościach chrześcijańskich” polegające na szerzeniu homofobii, antysemityzmu, nietolerancji, obskurantyzmu….
    Negowanie teorii ewolucji to zaledwie wersja soft owego “wychowania”. Potępianie in vitro, zakazywanie środków antykoncepcyjnych, nieugięta ochrona życia poczętego,to już ciemnogród. Wpajanie nienawiści do instytucji państwa prawa,to ….kurewstwo.
    Do przedmiotu szkolnego etyka jeszcze powrócę, jeśli podjęty tu temat edukacji szkolnej zainteresuje P.T. Czytelników. Pozdrawiam 🙂

  2. Michal A. T. says

    Kostka Potocki napisal kiedys powiesc Podroz do Ciemnogrodu.
    Dzis moglby napisac niemalze to samo, od tego czasu niewiele sie niestety zmienilo. Owszem, zmienily sie tylko dekoracje; dzis many internet i telefony komorkowe. Ale, jak widac postep technologiczny nie idzie niestety w parze z postepem swiatopogladowym. Ten ostatni nie ulegl zmianie od stuleci.
    Az trudno uwierzyc, ze my dzis, w XXI wieku, dyskutujemy jeszce temat matury z religii, jakbysmy zyli w czasach Piotra Skargi.
    Z jakichs dziwnych powodow wydawalo mi sie do tej ze Polska nie jest krajem teokratycznym i ze dawni juz nastapilo rozdzielenie panstwa od Kosciola.
    Ale najwyraznie jestem w bledzie; codziennie czytamy i slyszymy o grabieniu mienia publicznego przez Kosciol, o bitwach na krzyze przed palacem prezydenckim, o armii moherowych beretow, a teraz o maturze z religii w szkolach finansowanych przez panstwo.
    Mako tego, w kosciolach podczas kazania, ksieza czestokroc nawoluja do obalenia demokratycznej wladzy w Polsce i po raz kolejny powtarzaja bezpodstawne smolenskie teorie.
    A zapluty karzel tylko zaciera male raczki z radosci.
    Malo tego, Ciemnogrod potrafil sie doskonale zaadoptowac

  3. Monsieur Wendrychowicz, Michale .Nie wiem czy w spoleczenstwie wychowanym w katolicyzmie juz dawno szeroko aprobowanym za komuny,jedynie nauka religii jest istotnym czynnikiem generalnego zglupienia. Wszyscy onego czasu chodzilismy po lekcjach na religie czysmy chcieli czy nie i smiem stwierdzic ze wiekszosc z nas wyksztalcona jest calkiem niezle a wiecej niz polowa skonczyla i tak jako ateisci albo niepraktykujacy. Kosciol zawsze szukal sposobow skoku na kase i jest w tym szybszy i lepszy niz panstwo- stad blyskawiczna przerzutka na utrzymanie katechetow i swiadczenia emerytury etc. Na moim roku i na rownoleglych kierunkach, na uczelni w charakterze doktorantow zostawali najslabsi i najmniej kreatywni – sa teraz dominujaca masa kadrowa. Studia nauczycielskie byly ostatnim wyborem pod wzgledem atrakcyjnosci i ta scheda zderzyla sie teraz z ogromnym trendem udupienia szkolnictwa specjalistycznego i zawodowego ( drogie i trzeba potem zatrudnic) na rzecz rozszerzenia i rozmnozenia ogromnej ilosci filii i malych “uczelni” w miejscach , ktore przedtem nawet nie widzialy szkoly sredniej. Mniemanologia stosowana – wnies oplaty i dostajesz dyplom. Biznes edukacyjny jest “growth industry” . Ilosc nie przejdzie w jakosc- wiadomo : matura w peerelu to przedwojenna szkola podstawowa , dzisiejszy dyplom to matura w peerelu . Rzad bedzie popieral przez wyluzowanie regul (np. mozna zdawac na x kierunkow naraz) bo oznacza to upchniecie w szkolach na koszt rodzicow prawie calej mlodej populacji na conajmniej 10 lat – zwlaszcza ze wojsko nie wchlania juz nic – jak bylo za komuny. Przez ten czas nie trzeba tworzyc na gwalt miejsc pracy. Jest to zreszta trend w calej Europie. Widze tu tez pewna perfidna mechanike konfliktu pokolen – ale to temat na osobny felieton dla Staszka – bo jak mawiala generalowa Zajaczkowa- glebiej wasc i smielej a nie tak tylko po wierzchu:))jurek

  4. Widze, ze waszmosciowie znowu czubia sie o rzeczy pozorne i epitetow naduzywaja.Przeciez p. Smuga pisze o etyce, o religii a nie o walce z ciemnogrodem czy polityce pokolen.
    Religie, jako system zmurszalych i zupelnie nie pasujacych do osiagniec nauki, internetu itd.pojec i aksjomatow uwieraja reformatorow spolecznych i politykow ale problem w tym, ze ludzie nie dostaja nic w zamian, co by moglo religie zastapic. Czlowiek bowiem jest i pozostanie stworzeniem potrzebujacym wspolnoty, odwolania sie do kultury, tradycji i potrzebuje poczucia wiezi z innymi, ktorzy utwierdzaja go w slusznosci wyborow etycznych i tak dalej. Slynne juz “nie kradne, nie zabijam, nie wierze” jest sprytna prowokacja wojujacych etykow ale to tylko studencka rebelia, odprysk tesknoty do moralnosci bez Boga i nie wydaje mi sie aby kiedykolwiek czlowiek ot tak sobie, nie wierzac, nie majac prawa moralnego nad soba (boskiego a nie ludzkiego) byl w stanie wierzyc w zycie etyczne w imie tylko czlowieka, czyli kogo. Kochaj blizniego swego jak siebie samego mowil Jezus i cala moralnosc z tym zwiazana, takze w innych religiach znajdujaca swoje odzwierciedlenie jest wytworem kultury poszukujacej i akceptujaej boga w postaciach i przejawach przeroznych ale zawsze i wszedzie uswiecajacej relacje nadrzedne nad ludzmi a nie rownorzedne, jak by chcieli gniewni niewierzacy. I tyle byloby na dzisiaj. Co waszmosciowie na to?

  5. Panie c. Pomalutku , proponuje czytac ze zrozumieniem .”Waszmosciowie” nie bluzgaja tutaj na Pana Boga i nie wywodza czy religia juz zmurszala czy nie i czy jej potrzebujemy, tylko dyskusja jest na temat obecnosci religii w szkolach , poziomie edukacji i kto ma za to placic. religie jako systemy filozoficzne jak najbardziej potrafia pasowac do osiagniec nauki ,ktora zreszta nie znalazla dowodow na istnienie Boga ,ale rowniez nie znalazla dowodow na jego nieistnienie. Tak wiec co bylo pierwsze jajko czy kura ( Slowo czy DNA , DNA czy Slowo) mozna przedyskutowac w osobnym watku. jurek

  6. I tu moze tez Staszku znakomity temat na nastepny felieton ; dyskusja kreacjonizm versus ewolucjonizm – dyskusja bardzo zywa tu u nas w kanadyjskim zascianku , wbrew pozorom duzo zywsza niz pohukiwania w Polsce. Ciekawym przykladem tego folkloru sa male muzea kreacjonizmu rozsiane po kontynencie, jak np. takie jedno w Big Valley , polecam gugelmajstra. Tam strudzonemu wedrowcowi tlumaczy sie dlaczego skamieniale drzewka maja tylko dwa tysiace lat bo nie moga miec wiecej czy cos tak w ten desen ( nie chce przeklamywac). Niedawno facet u mnie w robocie w oficjalnych mailach najezdzal na prowincjonalna wladzunie czyli na swojego pracodawce ( sic !) ze pozwala kreacjonistom miec wyklady w Provincial Museum. Ciekawe jest w ludziach to , ze musza w cos wierzyc lub nie wierzyc , nie moga po prostu przyzwoicie byc.A wiec gugluj i wkrecaj kartke do maszyny Staszku! :)) jurek

  7. Cieszy mnie niezwykle, że temperamenty buzują, a temat chyba chwycił. Temat… no właśnie, ale który temat?
    Szanowny a niecierpliwy „jurek” już proponuje coś o kreacjoniźmie. Kilku innych – zresztą „jurek” też, dobiera się do Kościoła i jego niezbyt chlubnej postawy i roli. Oczywiście, i to też tematy ciekawe i „niezastępcze”. Ale przecież my o czymś nieco innym.
    Bo my teraz, tu o EDUKACJI, Panie i Panowie!
    Prawda to, że obecnie w Polsce toczy się zażarta dyskusja i bój o wprowadzanie przedmiotu ETYKA do programów szkolnych. Dziwacznym zbiegiem okoliczności konkurentem tego przedmiotu jest RELIGIA. Wynika to, jak przypuszczam choć może się mylę z faktu, że zarówno fundusz czasowy jak i finansowy nie byłby w stanie pomieścić obu przedmiotów równolegle (a z tzw. kiedyś „michałków”, czyli ze śpiewu, rysunków czy gimnastyki zrezygnować nie sposób).
    Pisze p. „ciemny”: „…Religie, jako system zmurszalych i zupelnie nie pasujacych do osiagniec nauki, internetu itd. pojec i aksjomatow uwieraja reformatorow spolecznych i politykow ale problem w tym, ze ludzie nie dostaja nic w zamian, co by moglo religie zastapic…”.
    I tu pewnie p. „ciemnego” zaskoczę, otóż… nie tylko że się z jego stwierdzeniem zgadzam, ale uważam również, że w sedno trafił! Tak, rzeczywiście to jest problem.
    I trafił również w mą intencję wspólnego zastanowienia się, czy może jednak istnieje takie COŚ, czym naukę religii w państwowych szkołach publicznych dałoby się zastąpić. Takie COŚ, co rozwinęłoby w adeptach zdolności niezależnego, krytycznego i aktywnego myślenia, co – może nawet i przygotowało by przynajmniej niektórych do świadomego wyboru i przyjęcia religii.
    Obecne programy przedmiotu RELIGIA tych warunków nie spełniają. Wprowadzono je do szkolnictwa publicznego pod silnym politycznym naciskiem administracji kościelnej, ośmielonej słabością państwa. Wprowadzono je, naruszając konstytucyjne zapisy dotyczące świeckości Państwa. A jaka jest ich rzeczywista wartość wychowawcza?
    Pisze „Wendrychowicz”: „…na lekcjach religii jest uprawiana indoktrynacja religijna -to żałosne,ale może jeszcze do przełknięcia. Jest też (i to już jest niedopuszczalne) uprawiane “wychowanie w wartościach chrześcijańskich” polegające na szerzeniu homofobii, antysemityzmu, nietolerancji, obskurantyzmu…”.
    A ja podejrzewam, że programy te starają się przygotować, może nawet i bez uświadamiania sobie tego przez rzesze poczciwych katechetów, kadry wojowników przyszłych wojen religijnych. Na szczęście jednak chyba niezbyt liczne, bo większość absolwentów tego przedmiotu bądź to zobojętnieje, bądź to odejdzie niebawem z Kościoła i porzuci religię rzymsko-katolicką, nic w zamian nie zyskując.
    No więc, w takim razie co? Może RELIGIOZNAWSTWO?
    A może… właśnie ETYKA? Warto byłoby też wiedzieć, co pod tym szlachetnie brzmiącym terminem się kryje, jak rozumieją go jego zwolennicy i propagatorzy.
    Podyskutujmy.
    A jak to jest tu u nas, w kraju, co to ongiś tak pięknie żywicą pachniał? W kraju, który wciąż uznawany jest na świecie za symbol demokracji i wolności. Jak my kształcimy i wychowujemy naszą, kanadyjską młodzież?

  8. Panie Smuga. Dzieki za slowa poparcia ale, jak pan slusznie zauwaza, temat jest BARDZO trudny i szczerze mowiac watpie czy dyskusja bedzie kontynuowana. Przynajmniej w ksztalcie i na temat proponowany przez pana. O ile latwiej jest rzucic pare banalow i ogolnych opinii na temat anizeli zastanowic sie na serio jak wychowywac mlode pokolenie etycznie i zgodnie z… no wlasnie z czym: katechizmem, Koranem, Talmudem czy moze wrocic do czasow, kiedy sprawy etyki, religii byly wylacznie sprawa prywatna, co probuje sie robic w szkolach publicznych w Kanadzie ale na to trzeba duzej znajomosci tematu i ja na razie wycofuje sie czekajac co inni na ten temat mysla.

  9. Slusznie wasc prawisz, temat trudny i dla wytrawnych socjologow i zawodowych edukatorow ,ale o ile dobrze pamietam taka pozytywna alternatywa ,ktora wypelniala jakos luke swiatopogladowo moralna w szkole sredniej , byly tak zwane lekcje wychowawcze. Czesto , gesto po zalatwieniu rozliczenia bilansu dwoj i nieobecnosci godziny te byly przeznaczone na opracowywanie przez uczniow tematow spolecznych . I choc fakt ze generalnie wiara byla tabu to dosc szeroko wglebiano sie w problemy wieku nastoletniego , uswiadomienie seksualne, zjawiska spoleczne itd. W dobrych szkolach wygladalo to naprawde dobrze. W kazdym wiekszym miescie wojewodzkim byly ze dwa, trzy dobre licea i tylez samo technikow. I co to wlasciwie jest “etyka”. W jaki sposob tworzy sie taki program i jak sie go pisze ? Ja nie mam pojecia i dlatego tez zmilcze… jurek

  10. Skromność, panowie “ciemny” i “jurek”, to wielka i piękna zaleta. Ale bywa i kamieniem u nogi.
    Sam będąc przecież kiedyś profesjonalistą, pracując przez wiele lat z profesjonalistami, kierując i nadzorując zespoły profesjonalistów, ceniąc ich wiedzę i naukowe stopnie… nie wierzę w wyłączność ich wiedzy i kompetencji. I w niczym nie ujmując wartości profesjonalnego udziału w dyskusjach, zachęcam jednak skromnych, a nie profesjonalnych, do krytycznego pomyślenia i wzięcia w debacie udziału.
    „Wytrawni socjologowie i zawodowi edukatorzy” też mogą się przydać, ale nie oddawajmy im wyłączności walkowerem. Bagażem zawodowej wiedzy często przygnieciona zostaje ich kreatywność. A właśnie od kreatywności zaczynać się winno projekty nowe.
    Sytuacja edukacyjna w naszym kochanym Starym Kraju jest, delikatnie mówiąc, marna. Jednostronna indoktrynacja młodego pokolenia kwitnie. Politycy grają „Smoleńskiem” i kośćmi ofiar katastrof, wojen, powstań o władzę i koryto, kokietując tłumy nawiedzonych, kiboli i hierarchię w sutannach. A to pochłania ich czas i energię, więc resztę olewają.
    Ale są też i tacy, co to im jakoś tak zależy, by coś do przodu pchnąć, by nie ugrzęznąć w g…ie. By młodzi, a przynajmiej część z nich, gdy dorośnie, miała głowy otwarte, a nie ogolone na pałę. .
    Jeden z naszych kolegów-bloggerów, w wywiadzie dla pisma Polityka, mówił niedawno (kopiuję fragment wywiadu z Polityki nr. 44):
    „…– Absolwenci po studiach nauczeni sa
    doktryn filozoficznych. Skad maja wiedziec,
    jak przełozyc je na jezyk dzieci?
    Sytuacje dodatkowo komplikuje fakt,
    ze zajecia bywaja prowadzone w grupach
    miedzyklasowych, np. w klasach I–VI.
    Zeby poprowadzic taka lekcje bez merytorycznego
    wparcia, etyk musiałby byc
    geniuszem – mówi Andrzej Wendrychowicz,
    który od trzech lat prowadzi
    portal etykawszkole.pl. Wramach pracy
    społecznej tłumaczy scenariusze przygotowane
    przez n iemieckie s towarzyszenie
    Zwiazek Humanistyczny, gdzie
    nad materiałami do etyki pracuje sztab
    specjalistów. – Traktuje to jako rodzaj misji,
    bo dobrze prowadzona etyka to wielka
    szkoła dyskusji, dialogu, argumentacji,
    a takze tolerancji.
    Nauczyciele szukaja, szperaja po ksiegarniach
    i w Internecie, wymieniaja
    doswiadczenia, pisza własne programy.
    Wielu ma skonczonych po kilka fakultetów;
    Oprócz fi lozofi i i pedagogiki,
    takze biologie, polonistyke czy wiedze
    o kulturze. Uczenie etyki traktuja jako
    intelektualna przygode, a brak podreczników
    przekuli w zalete, twierdzac,
    ze scisłe trzymanie sie programu mogłoby
    te zajecia zabic. Takze dlatego, ze tematy
    powinny reagowac nawydarzenia:
    jest trzesienie ziemi w Japonii, robi sie
    lekcje opomocy humanitarnej, w szkole
    pojawiaja sie romskie dzieci, robi sie lekcje
    o stereotypach narodowych…”.
    Ci nieliczni kreatywni, choć czasem nawet i niezbyt profesjonalni potrzebują wsparcia. Przydała by się im czasami i pomoc, np. w postaci opisu systemów wdrożonych kiedyś i gdzie indziej, wymiany doświadczeń z ich funkcjonowania i rezultatów.
    P. „ciemny” zauważa, że temat jest bardzo trudny. Tak, i ja przyznaję, że łatwym nie jest. Dalej p. „ciemny” wyraża wątpliwość: „… jak wychowywac mlode pokolenie etycznie i zgodnie z… no wlasnie z czym: katechizmem, Koranem, Talmudem…”. A może, po prostu, dać szanse jednostkom z otwartymi głowami, by same mogły w przyszłości wyboru dokonać. Ale tylko wtedy, gdy będą wiedziały, z czego wybierają. Bo przecież obecni absolwenci programu religii w polskich szkołach zielonego pojęcia nie mają ani o Koranie, ani o Talmudzie, a nawet i o Biblii. Wtłacza im się do głów wyłącznie katechizm. A czego dowiadują się na lekcjach np. o religiach Wschodu?
    Kto i jak otwiera im głowy, jak uczy się ich krytycznego myślenia???

  11. Jefferson Bethke’s “Why I Hate Religion but Love Jesus” oto glos mlodych, glos w dyskusji nad etyka, religia i edukacja.
    Video na utube obejrzalo ponad 20 mil. Zobaczmy i wrocmy do dyskusji…

  12. Michal A. T. says

    Cytat “”Kochaj blizniego swego jak siebie samego mowil Jezus i cala moralnosc z tym zwiazana”” w komentarzu Ciemnego niezwykle mile mnie zaskoczyl. Zdalem sobie sprawe ze w tej powodzi slow wylanych przez te kilka dni zapominamy wszyscy, czego religia powinna uczyc, przynajmniej w teorii.
    Nie bede komentowal, jak to wyglada w praktyce; wystarczy otworzyc pierwsza z rzedu polska gazete.
    Jesli juz ma byc nauka religii, to kto bezie nauczycielami? Na calym swiecie ucza tego przedmiotu nauczyciele religii. Na calym swiecie, oprocz Polski, gdzie ksieza uzurpowali sobie monopol na religie.
    Jesli nawet ksieza, to jacy? Tacy jak ojciec Dyrektor, czy tacy jak ks. Boniecki? Boje sie, ze znamy niestety doskonale odpowiedz na to pytanie.

  13. Mili moi, szanowni a zajadli dyskutanci.
    Jest Bóg.. – nie ma Boga… Przecież stworzył nas.. – no nie, stworzyliśmy się sami i Jego, przy okazji…
    On nam dał etykę… – ależ nie, samiśmy sobie ją… i tak dalej.
    Tak, kochani można w te i we w te, bez końca. Ale my przecież o czymś innym. Bo, przypominam – my teraz i tu o ETYCE.
    I to o ETYCE w polskiej szkółce.
    „Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego” – jak pięknie, szlachetnie i przekonywująco to brzmi. Prowadzi do koncyliacji poglądów – nawet jeżeliśmy „od innych małp”! Proste, zwięzłe i tak bardzo oczywiste.
    Oczywiste?…
    A, wspomnijcie sobie waszmościowie, jak to rankiem budzimy się czasami (rzadko, bardzo rzadko, ale się przecież zdarza) po wieczorno-nocnej balandze, gdy w gardle sucha klucha, łeb nap…..la, a sumienie wierzga, bo coś się tam jednak kołacze, jakieś wspomnienia nocnych idiotyzmów – wtedy z całej duszy nie tylko nie „kochamy siebie samego”, ale wręcz się nienawidzimy. Znacie to uczucie?
    No i co wtedy? Czy też to bliźniego kochanie, „jak siebie samego”, ma zastosowanie do naszej „etyki”?
    Ale to tylko żartobliwy przykład, i tak go przyjmijcie.
    A tak nieco bardziej poważnie myślę sobie że, samo zapoznanie adeptów z nauczaniem Jezusa, z Ewangelią, niewiele jeszcze gwarantuje.
    Mógłbym wam przytoczyć liczne przykłady. Jeden z nich, to znany wam z czytanek, literatury, rzewnych wspomnień Józef Wissarionowicz, co to później Stalinem zwać się kazał. Jeszcze jako mały Soso uczęszczał do parafialnej (a więc religijnej) szkółki w gruzińskim Gori. Po jej ukończeniu kształcił się w seminarium duchownym w Tbilisi. Czy więc myślicie, że mu wtedy dobrze do łepetynki nie wbito tego, o „miłości bliźniego”? A rezultaty?…
    Myślę sobie, że większość nieporozumień i sporów dotyczących programów w interesującym nas zakresie bierze się z alternatywy – nazwałem ją w mym poprzednim wpisie – „dziwacznym zbiegiem okoliczności”: RELIGIA albo ETYKA. Łatwość połknięcia tej żaby wynika z błędnego założenia, że ta etyka, to jakaś „anty-religia”. Wynika z mętliku semantycznego. Bo przecież ETYKA to (cytuję wikipedię – dla łatwości sprawdzenia, czy nie konfabuluję, ale znaleźć podobne definicje możecie i gdzie indziej):
    „Etyka (z stgr. ἦθος ethos – “zwyczaj”) – dział filozofii, zajmujący się badaniem moralności i tworzeniem systemów myślowych, z których można wyprowadzać zasady moralne. Etyka bywa też nazywana filozofią moralną.
    Etyki nie należy mylić z moralnością. Moralność to z formalnego punktu widzenia zbiór dyrektyw w formie zdań rozkazujących w rodzaju: “Nie zabijaj”, których słuszności nie da się dowieść ani zaprzeczyć, gdyż zdania rozkazujące nie są zdaniami w sensie logicznym. Celem etyki jest dochodzenie do źródeł powstawania moralności, badanie efektów jakie moralność lub jej brak wywiera na ludzi oraz szukanie podstawowych przesłanek filozoficznych, na podstawie których dałoby się w racjonalny sposób tworzyć zbiory nakazów moralnych. Poglądy etyczne przybierają zwykle formę teorii, na którą składa się zespół pojęć i wynikających z nich twierdzeń, na podstawie których można formułować zbiory nakazów moralnych. Teorie etyczne mogą być zarówno próbą udowadniania słuszności funkcjonujących powszechnie nakazów moralnych, jak i mogą stać w ostrej opozycji do powszechnej moralności, kwestionując zasadność części bądź nawet wszystkich aktualnie obowiązujących w danym społeczeństwie nakazów”.
    Gdyby się więc tak nieco zastanowić, to ta straszna etyka, jej nauczanie, prowadzić wszak może (ale nie musi – i tu tragedia i zgroza) do świadomego przyjęcia zasad moralności chrześcijańskiej, z religią rzymsko-katolicką włącznie. Może też, ale znów raczej świadomie, prowadzić do jej odrzucenia. Może prowadzić do przyjęcia systemów innych – choć przecież tak bardzo, na płaszczyźnie moralnej – nie różniących się od siebie.
    Etyki więc uczyć trzeba. Religioznawstwa… przydało by się. A religii? Oczywiście też można, ale nie obowiązkowo i nie w szkołach publicznych za pieniądze niezainteresowanych podatników.
    Od tego winny być salki parafialne przy kościołach, cerkwiach, synagogach, meczetach…
    Pozostają otwartymi pytania: jak i według jakich programów nauczać tej ETYKI?
    Jak to się robi gdzie indziej, poza Polską? I z jakimi rezultatami?

  14. Michal A. T. says

    Nauka etyki niewatpliwie przydalaby sie wielu z nas.
    Nie jestem pewien, gdzie zaczac w tym ogromnym morzu potrzeb. Prawdopodobnie zaczalbym od kleru. Wkoncu ida Swieta i nalezy zrobic liste zyczen.
    A wiec, po kolei, poczynajac od gory. Naszemu kardynalowi Dziwiszowi bym przypomnial ze traktowanie Wawelu jak prywatnego folwarku jest nie tylko nieetyczne, ale tez obrazliwe dla wielkiej czesci spoleczenstwa, ktore uwaza Wawel za spuscizne narodowa lub nawet spuscizne calej ludzkosci. Pozostajac przy kardynale Dziwiszu napomnialbym ze klamstwo jest wysoce nieetyczne i do tego niemoralne w kazdej kulturze.
    Drogim siostrzyczkom Norbertankom bym napomnial ze sprzedawanie calych osiedli, lacznie z mieszkancami, bylo do przyjecia w czsach panszczyznianych, ale dzis nie miesci sie w kanonach moralnosci.
    Ojcu Rydzykowi zlozylbym tez zyczenia postudiowania etyki, bo w jego wypadku potrzeby sa ogromne.
    Calemu kosciolowi bym napomknal ze kradziez ziemi poprzez dziwne tajne konszachty z bylymi ubekami jest malo etyczne.
    I tak dalej…
    Sadze ze liste te moznaby kontynuowac niemal w nieskonczonosc, ale poprzestane na tych wywodach.

  15. Iwo Indelak says

    Etyka! Jak to ładnie brzmi! Jak to jednak przetłumaczyć na praktykę szkolną? Kto i jak ma tej etyki uczyć? Według jakiego programu? Oto jest pytanie! Ja sprowadziłbym rzecz do przygotowania kadry nauczycielskiej. To od dobrych, światłych nauczycieli zależeć będą efekty. Pamiętam z moich szkolnych czasów lekcje (czy lepiej godziny) wychowawcze. Prowadziła je wychowawczyni naszej klasy, świetny pedagog. Oczywiście nie było żadnych ocen – po prostu rozmowa na interesujące nas tematy. Czy można do tego wrócić? Kto zagwarantuje właściwy poziom prowadzącego takie zajęcia pedagoga – i to w skali całego kraju? Zostawić rzecz do dyspozycji (i sumienia) poszczególnych nauczycieli? Skutki mogłyby być nieprzewidywalne. Nie wiem, jak ten problem wygląda w szkołach kanadyjskich – i czy można by proponować zastosowanie podobnego systemu w Polsce?
    Za “moich czasów” inaczej też wyglądały lekcje religii. W klasach 5-6 zakonnica objaśniała nam symbolikę obrzędów kościelnych, uczyła zrozumienia łacińskich tekstów liturgicznych(do dziś łatwiej to przyswajam, niż teksty angielskie). W klasie 8 ksiądz prefekt (to już było liceum) wykładał historię kościoła, bez wykropkowań, nie ukrywając różnych aberracji z czasów średniowiecza, wojen religijnych i podbojów kolonialnych. To było coś wartościowego, co kształtowało naszą świadomość. Czy teraz może to wyglądać podobnie? Obawiam się, że nie. Zbyt wiele namiętności nagromadziło się w narodzie, co odbija się niewątpliwie w świadomości zarówno dzieci, jak i nauczycieli. Czy można teraz liczyć na chłodny obiektywizm? Ale dyskutować na ten temat zawsze warto!

  16. Otoz to tak jak juz napisalem- nawet nie trzeba tworzyc wielkiej alternatywy dla nauki religii- lekcje wychowawcze robily dobra robote. A lekcje religii wygladaly , jak opisuje Iwo i jakos – pielgrzymkowo, pisowskiej masy z nas nie zrobily. Again, problem zdurnienia i dewocji nie lezy w nauce religii ( w szkolach czy nie ) a w ogolnym poziomie nauczania.

Speak Your Mind

*

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.