Autor: Staszek Smuga-Otto
Po prawie stuleciu cud zdarzył się znów. Wtedy, w 20tym, boska interwencja uratowała nas przed bolszewickimi hordami. Teraz, a dokładnie wczoraj, w pierwszym dniu tego wymarzonego i wyczekanego „Euro 2012”, ta sama boska interwencja uchroniła nas przed niewyobrażalną klęską przegranego meczu z Grecją. Ręka z zaświatów obroniła bramkę polskiej drużyny przed „rzutem karnym”, podyktowanym przez sędziego.
Prasa polska donosi: „…Przemysławowi Tytoniowi w obronie rzutu karnego podczas meczu z Grecją pomogły “siły wyższe”. Wierzy w to kardynał Stanisław Dziwisz…”. I dalej prasa cytuje hierarchę:… Gdy powiedziano mi, że Przemysław Tytoń będzie bronił karnego, to w sercu i modlitwie wpierałem go z całych sił. Ogromna ulga, gdy dowiedziałem się, że obronił. W duchu dziękowałem Ojcu Świętemu, bo głęboko wierzę, że pomagał mu w tym momencie – pisze na swoim blogu metropolita krakowski, kardynał Dziwisz…”.
Takiej opinii podważyć nie sposób. Wszak kardynał Dziwisz uznany jest powszechnie, i przez hierarchię KK i przez wiernych, za najwyższy autorytet w sprawach dotyczacych świętości Papieża Polaka.
Raduję się więc wspólnie z milionami mych Rodaków, że tak skutecznie JP II nad nami czuwa. Więc może i w następnych meczach?…
Moją radość przyćmiewa jedynie nieco świętokradcze współczucie dla sympatycznych Greków. Najpierw totalna klęska gospodarcza, teraz klęska remisu w meczu z Polską. Czym tak się okrutnie narazili ci słoneczni, beztroscy mieszkańcy Peloponezu i okolic, że Najwyższy śle Błogosławionego Sługę Swego, JP II, by bronił polskiej bramki i odbierał Grekom upragnione zwycięstwo?…
Po prawie stuleciu cud zdarzył się znów. Wtedy, w 20tym, boska interwencja uratowała nas przed bolszewickimi hordami. Teraz, a dokładnie wczoraj, w pierwszym dniu tego wymarzonego i wyczekanego „Euro 2012”, ta sama boska interwencja uchroniła nas przed niewyobrażalną klęską przegranego meczu z Grecją. Ręka z zaświatów obroniła bramkę polskiej drużyny przed „rzutem karnym”, podyktowanym przez sędziego.
Prasa polska donosi: „…Przemysławowi Tytoniowi w obronie rzutu karnego podczas meczu z Grecją pomogły “siły wyższe”. Wierzy w to kardynał Stanisław Dziwisz…”. I dalej prasa cytuje hierarchę:… Gdy powiedziano mi, że Przemysław Tytoń będzie bronił karnego, to w sercu i modlitwie wpierałem go z całych sił. Ogromna ulga, gdy dowiedziałem się, że obronił. W duchu dziękowałem Ojcu Świętemu, bo głęboko wierzę, że pomagał mu w tym momencie – pisze na swoim blogu metropolita krakowski, kardynał Dziwisz…”.
Takiej opinii podważyć nie sposób. Wszak kardynał Dziwisz uznany jest powszechnie, i przez hierarchię KK i przez wiernych, za najwyższy autorytet w sprawach dotyczacych świętości Papieża Polaka.
Raduję się więc wspólnie z milionami mych Rodaków, że tak skutecznie JP II nad nami czuwa. Więc może i w następnych meczach?…
Moją radość przyćmiewa jedynie nieco świętokradcze współczucie dla sympatycznych Greków. Najpierw totalna klęska gospodarcza, teraz klęska remisu w meczu z Polską. Czym tak się okrutnie narazili ci słoneczni, beztroscy mieszkańcy Peloponezu i okolic, że Najwyższy śle Błogosławionego Sługę Swego, JP II, by bronił polskiej bramki i odbierał Grekom upragnione zwycięstwo?…
Ja z kolei jestem zdania ze nam pomogl wygrac Jan XXIII.
Jak wszyscy wiemy, Jan XXIII “odswiecil” sw. Jerzego i uznal go za “nieswietego”.
Jak wobec tego Grecy mogli wygrac jesli zabraklo im protekcji w niebiosach, oredownika ktory by sie za nich mogl wstawic.
A na domiar zlego, ci Grecy to straszni heretycy. Dalej czcza sw. Jerzego wbrew Janowi XXIII.
Jakby bylo malo, Grecy sa prawoslawni, co wola o pomste do nieba.
Jak widac wyraznie, sami tego chcieli….
Ale to żartem napisane, prawda?
Czy o wypowiedź abp kardynała Dziwisza się zapytujesz? Jeśli tak, no to nie komentuję, by nie urazić uczuć wiernych.
Jeśli natomiast pytanie dotyczy mojej notki, to odpowiadam: piszę ze śmiertelną powagą i nigdy nie poważyłbym się żartować z tak ważnych dla Narodu spraw, jak patriotyzm piłkarski.
A teraz, dzisiaj, aż pocę się z emocji, by Ten Dwunasty w naszej narodowej drużynie zdążył na mecz do Wrocławia i znów pomógł bramkarzowi odpierać ataki wrażych Pepików.