Tym razem coś z nie tak dawnej historii – i to nie tylko PRLu.

Autor: Staszek Smuga-Otto

W ostatnich dziesięcioleciach historii politycznej Polski wiele było postaci kontrowersyjnych. Ale bije wszystkich na głowę w swej kontrowersyjności – nawet słynnego Lecha W. – generał Jaruzelski.
Jest wielu takich, co to od czci i wiary go odsądzają, Moskwy pachołkiem nazywają. Jest również bardzo wielu (ponoć połowa społeczeństwa), widzących go w aureoli bohatera narodowego – co to Polskę przed najazdem azjatyckich hord sowieckich uratował, wprowadzając stan wojenny. Są i tacy, choć nieliczni to jednak ważni – co to po prostu każą „odpieprzyć się od Generała”.
Przyznaję że mnie też, i to od bardzo dawna, nurtuje ten problem. Zwróciłem, chyba po raz pierwszy, na niego uwagę w 1971 roku, gdy młody wtedy jeszcze i dziarski, ale już minister obrony i dopiero co dokooptowany członek politbiura, w niecałe dwa miesiące po masakrze na Wybrzeżu meldował z dumą swym towarzyszom na plenum KC partii „wzorowe wykonanie zadania przez polskich żołnierzy”. I dalej w swym wystąpieniu – drukowanym w prasie – obiecywał, że „polski żołnierz nie zawiedzie i w przyszłości”. W grudniu 1981 przekonaliśmy się, że generał słowa wtedy danego dotrzymał.
Ostatnio, przeglądając polskie pisma, natknąłem się na wielce ciekawy felieton historyczny pióra Piotra Osęki:
Posiedzenie Biura Politycznego – 19 grudnia 1970.
„Zmiana na stanowisku I sekretarza partii – wpływ Kremla – działanie Jaruzelskiego.”
(Z felietonu historycznego Piotra Osęki pt. „Wiesław odejdź” – Polityka, 27 stycznia 2011).
…Niewykluczone, że było jeszcze możliwe odwleczenie decyzji o dymisjonowaniu Gomułki, co dawało jego poplecznikom cień szansy na jej późniejsze zablokowanie. Szalę przechylił jednak głos Jaruzelskiego, który – na wniosek spiskowców – uczestniczył w posiedzeniu Biura. „W całym kraju zostały rozdysponowane i uruchomione prawie wszystkie wojska lądowe – raportował minister obrony. – Dywizje zostały skierowane do rejonów wokół wielkich miast. Opracowany został plan ochrony i obrony Warszawy…”.
Jest to niezwykle interesująca, wręcz sensacyjna informacja o udziale i wpływie gen. Jaruzelskiego, wówczas już ministra Obrony Narodowej, ale jeszcze nie członka Politbiura, na dramatyczny i ryzykowny proces zmiany centralnego kierownictwa partii. Warto jednak pamiętać, że Ludowe Wojsko Polskie było fragmentem sił zbrojnych Paktu Warszawskiego. Że jego rzeczywiste dowództwo było w rękach marszałków i generałów radzieckich. Że żadne poważniejsze jego ruchy i przemieszczenia, opracowywanie planów „ochrony i obrony” nie mogło się odbywać bez wiedzy, przyzwolenia, a może i wyraźnego rozkazu radzieckich przełożonych. Raportowane przez Jaruzelskiego przygotowania wymagały też pewnego czasu – nie mogła być to sprawa godzin. Więc… byłaby to infomacja tajemnicza i nieprawdopodobna, gdyby nie informacje dalsze:
„..18 grudnia wieczorem do Warszawy dotarł oficjalny list Politbiura KPZR. Pismo – co znaczące – adresowane było nie do Gomułki, lecz do całego Biura Politycznego PZPR. Dokument zawierał ogólnikowe „zaniepokojenie poważnym skomplikowaniem sytuacji”, ale też sugestię, by „podjąć kroki i przedsięwzięcia natury politycznej”. W komunistycznej nowomowie był to jednoznaczny komunikat, że Moskwa oczekuje dymisji I sekretarza.
Jednocześnie poufnymi kanałami poinformowano zainteresowanych, kogo radzieccy towarzysze widzieliby na miejscu Gomułki. Wieczorem przebywający w Moskwie Piotr Jaroszewicz został wezwany do premiera Kosygina. Jak mówił po latach – „Kosygin na wstępie powiedział, że kierownictwo KPZR i rząd radziecki są poważnie zaniepokojone rozwojem sytuacji na polskim Wybrzeżu, a szczególnie w Gdańsku. Jeszcze bardziej niepokoi ich sytuacja w PZPR. Jest ono rozbite, rozpoczęła się w nim walka o władzę, którą już od 1968 r. pragnie przechwycić Mieczysław Moczar i jego grupa. »Chociaż nie chcemy się wtrącać w wasze wewnętrzne sprawy, to jednak wiedząc o dyktatorskich zapędach Moczara, KPZR będzie odradzała polskim towarzyszom z KC PZPR wysuwanie Moczara na I sekretarza Komitetu Centralnego« – mówił Kosygin”. Radziecki premier dodał następnie, że kierownictwo KPZR „wysoko ceni towarzysza Gierka…”.
Teraz chyba wszystko wreszcie jest jasne? Karny i zdyscyplinowany żołnierz w stopniu generała wykonał wtedy wzorowo swe zadanie i nie zawiódł pokładanego w nim zaufania przełożonych. Tak, jak nie zawiódł go w jedenaście lat później…
Czy to jednak Polacy powinni mu pomniki budować?W ostatnich dziesięcioleciach historii politycznej Polski wiele było postaci kontrowersyjnych. Ale bije wszystkich na głowę w swej kontrowersyjności – nawet słynnego Lecha W. – generał Jaruzelski.
Jest wielu takich, co to od czci i wiary go odsądzają, Moskwy pachołkiem nazywają. Jest również bardzo wielu (ponoć połowa społeczeństwa), widzących go w aureoli bohatera narodowego – co to Polskę przed najazdem azjatyckich hord sowieckich uratował, wprowadzając stan wojenny. Są i tacy, choć nieliczni to jednak ważni – co to po prostu każą „odpieprzyć się od Generała”.
Przyznaję że mnie też, i to od bardzo dawna, nurtuje ten problem. Zwróciłem, chyba po raz pierwszy, na niego uwagę w 1971 roku, gdy młody wtedy jeszcze i dziarski, ale już minister obrony i dopiero co dokooptowany członek politbiura, w niecałe dwa miesiące po masakrze na Wybrzeżu meldował z dumą swym towarzyszom na plenum KC partii „wzorowe wykonanie zadania przez polskich żołnierzy”. I dalej w swym wystąpieniu – drukowanym w prasie – obiecywał, że „polski żołnierz nie zawiedzie i w przyszłości”. W grudniu 1981 przekonaliśmy się, że generał słowa wtedy danego dotrzymał.
Ostatnio, przeglądając polskie pisma, natknąłem się na wielce ciekawy felieton historyczny pióra Piotra Osęki:
Posiedzenie Biura Politycznego – 19 grudnia 1970.
„Zmiana na stanowisku I sekretarza partii – wpływ Kremla – działanie Jaruzelskiego.”
(Z felietonu historycznego Piotra Osęki pt. „Wiesław odejdź” – Polityka, 27 stycznia 2011).
…Niewykluczone, że było jeszcze możliwe odwleczenie decyzji o dymisjonowaniu Gomułki, co dawało jego poplecznikom cień szansy na jej późniejsze zablokowanie. Szalę przechylił jednak głos Jaruzelskiego, który – na wniosek spiskowców – uczestniczył w posiedzeniu Biura. „W całym kraju zostały rozdysponowane i uruchomione prawie wszystkie wojska lądowe – raportował minister obrony. – Dywizje zostały skierowane do rejonów wokół wielkich miast. Opracowany został plan ochrony i obrony Warszawy…”.
Jest to niezwykle interesująca, wręcz sensacyjna informacja o udziale i wpływie gen. Jaruzelskiego, wówczas już ministra Obrony Narodowej, ale jeszcze nie członka Politbiura, na dramatyczny i ryzykowny proces zmiany centralnego kierownictwa partii. Warto jednak pamiętać, że Ludowe Wojsko Polskie było fragmentem sił zbrojnych Paktu Warszawskiego. Że jego rzeczywiste dowództwo było w rękach marszałków i generałów radzieckich. Że żadne poważniejsze jego ruchy i przemieszczenia, opracowywanie planów „ochrony i obrony” nie mogło się odbywać bez wiedzy, przyzwolenia, a może i wyraźnego rozkazu radzieckich przełożonych. Raportowane przez Jaruzelskiego przygotowania wymagały też pewnego czasu – nie mogła być to sprawa godzin. Więc… byłaby to infomacja tajemnicza i nieprawdopodobna, gdyby nie informacje dalsze:
„..18 grudnia wieczorem do Warszawy dotarł oficjalny list Politbiura KPZR. Pismo – co znaczące – adresowane było nie do Gomułki, lecz do całego Biura Politycznego PZPR. Dokument zawierał ogólnikowe „zaniepokojenie poważnym skomplikowaniem sytuacji”, ale też sugestię, by „podjąć kroki i przedsięwzięcia natury politycznej”. W komunistycznej nowomowie był to jednoznaczny komunikat, że Moskwa oczekuje dymisji I sekretarza.
Jednocześnie poufnymi kanałami poinformowano zainteresowanych, kogo radzieccy towarzysze widzieliby na miejscu Gomułki. Wieczorem przebywający w Moskwie Piotr Jaroszewicz został wezwany do premiera Kosygina. Jak mówił po latach – „Kosygin na wstępie powiedział, że kierownictwo KPZR i rząd radziecki są poważnie zaniepokojone rozwojem sytuacji na polskim Wybrzeżu, a szczególnie w Gdańsku. Jeszcze bardziej niepokoi ich sytuacja w PZPR. Jest ono rozbite, rozpoczęła się w nim walka o władzę, którą już od 1968 r. pragnie przechwycić Mieczysław Moczar i jego grupa. »Chociaż nie chcemy się wtrącać w wasze wewnętrzne sprawy, to jednak wiedząc o dyktatorskich zapędach Moczara, KPZR będzie odradzała polskim towarzyszom z KC PZPR wysuwanie Moczara na I sekretarza Komitetu Centralnego« – mówił Kosygin”. Radziecki premier dodał następnie, że kierownictwo KPZR „wysoko ceni towarzysza Gierka…”.
Teraz chyba wszystko wreszcie jest jasne? Karny i zdyscyplinowany żołnierz w stopniu generała wykonał wtedy wzorowo swe zadanie i nie zawiódł pokładanego w nim zaufania przełożonych. Tak, jak nie zawiódł go w jedenaście lat później…
Czy to jednak Polacy powinni mu pomniki budować?

Comments

  1. Florentynka says

    Panie Stanislawie, chyba tylko nieliczni chcieliby budowac mu pomniki!

  2. mike3ski says

    My, Polacy lubimy sie chwalic, ze Polska nigdy nie miala swojego Quislinga.
    Otoz mylicie sie, drodzy rodacy. Bo takim wlasnie Quislingiem byl poprzez kilkadziesiat lat Jaruzelski.
    Oraz tysiace innych, podobnych do niego, w mniejszym wydaniu.
    Owszem, zdarzali sie zdrajcy, byla Targowica, z Rzewuskim i Szczesnym Potockim, ale nie bylo drugiego takiego, ktory przez tak wiele lat, cale swoje zycie sluzyl interesom obcego mocarstwa, i do tego mocarstwa ktore bylo poprzez wieki naszym najwiekszym wrogiem.
    Poczawszy od lat powojennych, kiedy jako mlody oficer w sluzbie Informacji Wojskowej wydawal Polakow w rece NKWD na pewna smierc, poprze strzelanie do robotnikow w Grudniu oraz oczywiscie poprzez stan wojenny.

    Mala ciejawostka; otoz dosc niedawno w jednym z wywiadow Jaruzelski twierdzi ze to on “obalil komunizm, lacznie z Gorbaczowem”. Nareszcie wiemy, to nie Papiez, nie Reagan, nie Walesa, tylko Jaruzel i Gorbaczow.

Speak Your Mind

*

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.